Turnus zaczął się jak każdy inny w sobotę. Umówiliśmy się na miejscu w samo południe. Kierownikiem była niejaka Elżbieta Kubik. W skład kadry wchodziło kilka osób ze starej gwardii i całkiem sporo osób, które za kilka godzin miało mieć po raz pierwszy do czynienia z dziećmi. Na szczęście wszyscy byli po kursie na wychowawcę kolonijnego i pozytywnie nastawieni na spotkanie ze swoimi podopiecznymi. Co prawda dwójka dzieci została przywieziona wcześniej, jednak byliśmy bezduszni i na mocy umów sporządzonych przez Karolinę (co prawda na zimowisko, ale zawsze;) ), grzecznie poprosiliśmy o opuszczenie terenu ośrodka dzieci wraz z opiekunami i przyprowadzenie kolonistów o umówionej godzinie – o godzinie 15. Mieliśmy jeszcze czas na to, by oprowadzić nowicjuszy po ośrodku, zapoznać ich z panującymi prawami oraz rozpakować swoje ciuszki, choć … niektórzy mieli z tym większy problem …;) W końcu jednak wybiła sądna godzina 15 i w mgnieniu oka ośrodek się zaludnił, a błoga cisza z poranka schowała się w jakimś kącie i już nie chciała się pokazać, aż do samego końca turnusu… Jednakże trzeba przyznać, że dzieci były wyjątkowo grzeczne. Ta część kadry, która ma już jakiś staż na koloniach w Warzenku była pod wielkim wrażeniem i zastanawialiśmy się nawet kiedy wyjdzie szydło z worka, bo przecież w naturze nic nie ginie i to nie możliwe żeby dzieci były aż tak grzeczne! Pomyliliśmy się jednak. Nie mieliśmy większych problemów wychowawczych. Co prawda dzieci nie miały talentu do śpiewania – co zauważył chyba każdy ksiądz, który miał okazję odprawiać mszę w czasie naszego turnusu, ale za to bardzo lubiły zabawy sportowe i szalone zabawy z tęczową chustą. Na dyskotekach nikt się nie nudził, za co dziękujemy wszystkim naszym DJ-om. Co prawda pogoda czasem płatała psikusy, ale udało się nam pobawić przy ognisku i na kolonijnym weselu 😉 Właśnie, a skoro wesele to i śluby być musiały – wujku Damianie – sprawco „niecnych” związków kolonijnych – musisz uważać następnym razem na tak wielkie wzruszenia 😉 A tak nawiązując do ślubów, to choć oni jeszcze w pełni ich nie mają, to dziękujemy naszym klerykom za przewodnictwo duchowe, przepięknie refleksyjną Drogę Krzyżową, ale i również za codzienny humor i tańce do rana. Wielkie poczucie humoru miała również nasza świetlicowa – ciocia Asia i pomoc wujka Daniela – ciocia Marcelina. Te dwie panie potrafiły wymyśleć taką zabawę, że trudno było odmówić… Ciociu Gosiu i ciociu Magdo – pamiętam również o Was i waszych szkrabach, które mimo słodkich oczu, jak kot ze Shreka, potrafiły pokazać swój pazur 😉 Myślę, że prócz cioć i wujków wszyscy wspominamy bardzo pozytywnie również wycieczki – szkoda, że tylko dwie… no ale i w ośrodku można mieć dużo świetnej zabawy i niezapomnianych chwil … np. spacerując o północy przy jeziorze (dla jasności: nie mam na myśli kolonistów 😉 ) Za to dzieci nie zapomniały człowieka z bagien, który swoją pomysłowością umilił im powrót do ośrodka z długiego spaceru, na którym wszyscy się przekonaliśmy jak miło słucha się czytania wujka Daniela. Dla cioci Kasi było to zapewne niezapomniane przeżycie, bo dowiedziała się jak działa nasza przyszła służba zdrowia. (Jak tam nóżka ciociu?) Trzeba też dodać, że wśród dzieci mieliśmy wiele talentów kreatorskich – taki pokaz mody mało kto widział i niech żałują nieobecni. A nasi Miss i Misster … Hello! – przy nich niech się nawet miss Polonia schowa. Nie da się też zapomnieć o naszych macho … tyle palić w takim wieku – nic dziwnego, że zabawa przy ognisku była długa i udana. Ciocia Kasia miała też czasem w swojej grupie poskromienie Wiki – tyle energii, że to nie jeden facet wymięka! Co do wymiękania … ciociu Małgosiu – dziękujemy za upojną ostatnią dyskotekę! Lata 60. jednak czują tylko najlepsi 😉 za to bawiliśmy się wszyscy… może Elvis potrzebował małej pomocy zespołu Feel, no ale w tym wieku … trudno się dziwić;) Ze strony starej gwardii gratuluję cierpliwości i samozaparcia wszystkim świeżo upieczonym wychowawcom i mam nadzieję, że nikogo nie udało się nam zrazić do współpracy z nami i dziećmi na koloniach. Dziękuję mojej wspólniczce w opiece nad dziećmi – drugiej cioci Kasi, która jak sama powiedziała – dziś już nie jest pewna, czy udało jej się odegrać rolę tego lepszego policjanta ;)” Hmm… tak więc dodam jeszcze kilka podziękowań … dziękujemy wszystkim prowadzącym warsztaty – teatralne (w tym p. Ludwikowi i p. Ani, którzy dzielnie przeżyli inwazję 100 dzieci), taneczne, dziennikarskie… za pomoc w zajęciach sportowych i prowadzenie zajęć ogólno kolonijnych i tak jak w warzentynkowych życzeniach za cuuuuuuuudownie spędzony czas.

Ciocia Ania