16.08.09 o godzinie 15.00 wszyscy koloniści stawili się na zbiórce. Pociąg ruszył 15.20. Zadowoleni i pełni energii załadowaliśmy bagaże i usiedliśmy w przedziałach. Było dużo śmiechu i hałasu. Ci bardziej zmęczeni pozasypiali, ale byli tacy, którzy przedyskutowali prawie całą podróż, która trwała siedemnaście godzin! O siódmej mieliśmy przesiadkę
w Nowym Sączu z pociągu do autokaru, który dowiózł nas do Zakopanego. Około dziewiątej byliśmy na miejscu. Nasz pensjonat nosił nazwę `U Renaty`, jego właścicielką była sympatyczna pani o tym właśnie imieniu. Po zjedzeniu pysznego śniadania, zostaliśmy zakwaterowani w pokojach, każdy dostał trochę czasu na odświeżenie się i rozpakowanie. Potem wyruszyliśmy na Krupówki, tam podzieliliśmy się na grupy i w raz z opiekunem mieliśmy trochę czasu wolnego. Po jego upływie ruszyliśmy w stronę Wielkiej Krokwi, pod skoczniami było mini wesołe miasteczko, odważniejsi zasiedli na byka. Tak upłynął pierwszy dzień. Kolejne dni były cięższe. Od rana do późnego południa mieliśmy ściśle zaplanowany czas wycieczek. Zaliczyliśmy: Jaskinię Mroźną, Dolinę Kościeliską, Staw Smreczyński, Morskie Oko, Czarny Staw, spływ Dunajcem i lody w Nowym Targu, które były wyśmienite, Kasprowy Wierch, Beskid (tak zwany dwutysięcznik), Dolinę Gąsienicową i jej Czarny Staw. Trasy nie należały do najłatwiejszych, a upał dawał się we znaki, ale dzięki przewodnikowi dowiedzieliśmy się bardzo wiele o tych miejscach. Wieczory spędzaliśmy na dworze pod specjalnie do tego przygotowaną wiatą lub na świetlicy. W sobotę pogoda się popsuła więc znów poszliśmy na Krupówki, potem wjechaliśmy kolejką na Gubałówkę,
a zjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym Butorowy Wierch. Po południu chętni poszli na basen, a Ci mniej chętni wrócili do pensjonatu. W niedzielę rozpadało się i cały dzień spędziliśmy w pensjonacie, mieliśmy zajęcia w grupach, było bardzo wesoło, po kolacji opiekunowie zorganizowali nam jazdę konna bryczką. Do dyspozycji mieliśmy trzy wozy. Wszyscy śpiewali i uśmiechali się do siebie nawzajem. Wieczorem mieliśmy pożegnalne ognisko, poszczególne grupy przygotowały legendy, skecze, piosenki krzyżówki i rebusy, najwięcej śmiechu było jak zwykle przy skeczach. Po zabawie rozeszliśmy się po pokojach, aby umyć się i położyć spać.

Rano spakowaliśmy się i zostaliśmy wykwaterowani z pokoi, nasze bagaże zostały pensjonacie a my ruszyliśmy na ostatnią wędrówkę, dla odmiany pod kierunkiem Pani przewodnik. Naszym celem była Sarnia Skała, z której na co dzień rozciąga się cudowny widok na północną ścianę Giewontu, ale akurat była mgła, więc nie dane nam było zobaczenie jej. Na koniec zjedliśmy obiad na Krupówkach. Tak minęły nam ostatnie godziny w Zakopanem. Na peronie czekały na nas nasze bagaże, które pod opieką połowy opiekunów zostały przetransportowane z pensjonatu. Około 19 pociąg ruszył, niektórzy bogatsi o kilka odcisków czy siniaków, ale wszyscy bardzo zadowoleni rozsiedli się w przedziałach, reszta wieczoru minęła na rozmowach, śmiechu i wyglądaniem przez okno. Jednak byliśmy tak zmęczeni, że koło północy wszyscy polegli. Spano w rozmaitych pozycjach i miejscach, na podłodze, na siedzeniach, zdarzało nam się spać jedno na drugim. O dziesiątej rano 25.08.09 wysiedliśmy w naszym kochanym Gdańsku, każdy cieszył się, że dotarł do domu w jednym kawałku.

Kolonie uznaję za bardzo udaną. 😉
Karina Klonowska 🙂