„Nazywam się Karolina, od 5 roku życia choruję na padaczkę. W wieku 10 lat trafiłam z domu dziecka do rodziny zastępczej, w której przebywałam 10 lat. Jak miałam 21 lat rodzice zastępczy kazali mi się usamodzielnić, przez 4 lata utrzymywałam się sama do momentu aż zaszłam w ciążę z synem. Wróciłam z powrotem do domu, do rodziny zastępczej gdyż nie byłam już w stanie się utrzymać. Gdy rodzice dowiedzieli się, że jestem w ciąży to tata chciał żebym usunęła ciążę, a mama, że mam urodzić i oddać dziecko, gdyż nie poradzę sobie sama z chorobą i dzieckiem. Z tego wszystkiego dostałam ataku padaczki i obudziłam się po 3 dniach w szpitalu i powiedzieli mi, że zawożą mnie do Domu Samotnej Matki w Matemblewie, gdyż nie będą ze mną 24 godziny na dobę. W Domu Samotnej Matki przebywałam od października 2013 roku.

Przez okres ciąży dostawałam częste ataki padaczki, potem urodziłam 30.06.2014 zdrowego synka Adama.

W Domu Samotnej Matki przebywałam 18 miesięcy. Potem przeprowadziłam się do partnera, z którym nam nie wyszło.

Po jakimś czasie poznałam ojca mojej córki, też nie było łatwo, często przeprowadzaliśmy się aż w końcu postanowiłam wrócić do mojej prawdziwej mamy do Tczewa. U mamy mieszkałam pół roku. Potem wynajęłam mieszkanie, w którym zamieszkałam wraz z dziećmi, córeczkę urodziłam w 2016 roku.

Po miesiącu okazało się, że córka ma zwichnięcie stawu biodrowego lewego, zaczęły się ciągłe wizyty u specjalistów, ale nic nie pomagało i lekarz zdecydowali założyć córce gips na pół roku. Po ściągnięciu gipsu córka już miała zdrowe bioderko, zaczęła pomału stawiać pierwsze kroki, wtedy przeprowadziliśmy się na ulicę Podgórną, mieszkaliśmy tam 2 miesiące. Z dnia 22-23 maja o 3 w nocy obudził mnie syn „Mamo zobacz jak śmierdzi” po czym zobaczyłam pełno dymu, chwyciła telefon chciałam zadzwonić do sąsiadki o pomoc, ale w ogóle nie odebrała, to zaczęłam dzwonić na 112 o pomoc.

Chciałam uciekać z mieszkania ale na klatce było pełno ognia i dym, próbowałam przez okno ale parapet zaczął się cały zawalać i nie daliśmy rady uciec. Usiadłam na łóżku bo córka płakała, syn schował się pod kołdrę, dałam dzieciom buzi powiedziałam „będzie dobrze, Boże damy radę” i chyba straciłam przytomność.

Po 6 dniach obudziłam się na OIOMie w Gdańsku, wtedy jeszcze nie pamiętałam co się stało, po kilkunastu godzinach zaczęłam sobie cokolwiek przypominać, nikt nie chciał mi powiedzieć co się stało, ze względu na mój stan zdrowia. Na moją prośbę zostałam przewieziona do Tczewa do szpitala by być bliżej dzieci i rodziny. Dzień później mój stan zdrowia się trochę polepszył, potem przyszedł do mnie mój brat z siostrą i psycholog, zapytali się jaki jest dzień i jak się czuję, potem brat powiedział mi najgorszą wiadomość w moim życiu, że moja córka Blanusia nie dała rady miała za małe płuca i zmarła. Lekarze walczyli o nią do końca przez 2 godziny. Najgorsze jest dla mnie to że nie byłam na pogrzebie, że nie mogłam się z nią pożegnać dać buzi o powiedzieć jak bardzo ją kocham, bo o śmierci dowiedziałam się po pogrzebie. Jestem wdzięczna mojej rodzinie i przyjaciółce że pięknie ubrali Blanusię i ją pochowali.

Po tym wszystkim nie mogę dojść do siebie, uczęszczam do wizyty do psychologa oraz psychiatry. Staram się być silna dla syna, choć czasem to nie wychodzi. Obecnie mieszkam u mamy dzielę z nią i synem jeden pokój. Nie stać mnie na wynajęcie mieszkania bo nie mam funduszy na wynajęcie mieszkania. W pożarze spłonęło wszystko co miałam nic nie ocalało. Wszystkiego muszę się dorobić od nowa.

                                                                                                                                                              Karolina

 

Z Karoliną poznałyśmy się w Domu Samotnej Matki w Matemblewie. Od razu nie przypadłyśmy sobie do gustu, ale po kilku rozmowach stwierdziłam, że Karolina jest sympatyczną osobą. Zaczęłyśmy sobie nawzajem pomagać przy dzieciach, zaczęłyśmy sobie ufać i o wszystkim mówić. Po wyjściu z Domu Samotnej Matki nasz kontakt jest cały czas taki sam jak w Domu Samotnej Matki. Zawsze może na mnie liczyć, zawsze jak tylko mogę staram się jej pomóc, wspierać, być przy niej. Po pewnym czasie okazało się, że Karolina jest w ciąży. I Karolina poprosiła mnie bym została matką chrzestną jej córeczki. Bywały gorsze i lepsze dni między nami i tak przetrwaliśmy w tej przyjaźni 4 lata. Karolina po tym wszystkim co ją spotkało, po tych przejściach, stara się być silna, wytrwała, choć czasem mówi że nie ma siły, nie da rady, że się podda, ale wiem że jest silna, że da radę bo ma dla kogo i wiem że z czasem będzie coraz lepiej.

Paulina

 

Pani Karolina wraz ze swoim synkiem, brała również udział w Drodze Krzyżowej z Papieżem Franciszkiem podczas Światowych Dni Młodzieży, które odbyły się 2016 roku w Krakowie.

 

O Pani Karolinie, jej historii i Biegu Drogą Dobra możemy przeczytać na łamach tygodnika  „Gość Niedzielny” : https://gdansk.gosc.pl/doc/4945450.Do-Boga-pretensji-nie-mam