Zastanawialiście się kiedyś czy zamawiając cappuccino o godz. 16 przypadkiem nie zbulwersujecie barmana? Mieliście kiedyś wątpliwości czy prawnik odnalazłby się w pracy z osobami niepełnosprawnymi psychicznie i fizycznie? Wiedzieliście, że jedząc na śniadanie kanapkę z szynką i pomidorem możecie wprowadzić innego człowieka w stan osłupienia? Zdarzyło się wam rozmyślać jakby to było przenieść się ot tak, bez znajomości języka,w odległy i całkiem odmienny kulturowo zakątek Europy? Byliście ciekawi tego czy obcy ludzie przypadkowo spotkani na ulicy okazują sobie jeszcze bezinteresowną otwartość i sympatię? Być może ciekawiło was jak smakuje surowy jeżowiec dopiero co wyłowiony z morza? Uwierzylibyście, że po czterech miesiącach pobytu za granicą można opanować od zera język w tym stopniu by swobodnie dogadać się z lekarzem w kwestiach znacznie bardziej skomplikowanych niż ból gardła? Jesteście świadomi tego, że w Europie są kraje, gdzie nawet Policja łamie przepisy dot. całorocznego nakazu jazdy z włączonymi światłami mijania?

 

Ja odpowiedzi na te i wiele innych pytań znalazłam we Włoszech, gdzie w marcu br. przyjechałam na 9-miesięcznego EVS-a (european voluntary service). W chwili obecnej, będąc w połowie, projektu mogę z całą stanowczością powiedzieć, że decyzja o wyjeździe była moją najlepszą decyzją w życiu! Zawieszając na rok aplikację adwokacką i przeprowadzając się z Trójmiasta do malutkiego włoskiego miasteczka by tam oddać się pracy z osobami upośledzonymi psychicznie zainicjowałam lawinę niesamowitych odkryć (głównie tych dotyczących samej siebie), niespodzianek i przygód. Nigdy nie sądziłam, że są we mnie takie pokłady cierpliwości, pomysłowości i energii!

 

Na co dzień mieszkam z drugim wolontariuszem pochodzącym z Hiszpanii. Razem pracujemy dla stowarzyszenia Agora Cooperativa Onlus prowadzącego dwa, funkcjonujące trochę podobnie do szkoły, ośrodki dla osób niepełnosprawnych psychicznie i fizycznie. Praca wymaga ciągłego skupienia i aktywności, ale w zamian przynosi wiele radości – zarówno nasi podopieczni, jak i współpracownicy odwdzięczają się (u)śmiechem i serdecznością! W wolnych chwilach podróżuję, ile tylko się da wykorzystując m.in. samochód jaki mam do dyspozycji. Nie mogę mieć żadnych zarzutów co do przebiegu mojego projektu, gdyż od samego początku w pracy otoczono nas bardzo życzliwą atmosferą, która tylko się umacnia. Poza pracą również ułożyłam sobie czas poznając innych wolontariuszy, zapisując się do Włoskiego Klubu Alpinistycznego i na kurs fotografii. Jedyne, co mi nie pasuje to to, że czas tak szybko mija 😉

 

Dlatego też z tego miejsca pragnę bardzo, bardzo, bardzo gorąco (tak gorąco jak jest na dworze!) pozdrowić Kasię Kostyszyn, bez której nieocenionej pomocy by mnie tu nie było 🙂 Chciałabym również zachęcić wszystkich niezdecydowanych do podjęcia decyzji o wyjeździe na EVS-a (zwłaszcza, że jest to ostatni rok, kiedy program jest realizowany), bo jest to doświadczenie unikatowe na skalę całego życia!

 

Oliwia