W świąteczny, Bożonarodzeniowy nastrój już od kilku tygodni chcą nas wprowadzić ( a może raczej omamić) witryny sklepów i wszędobylskie reklamy, a telewizja z uporem maniaka powtarza „Kevina”. Na szczęście są tacy, którzy sięgają do klasyki i o świętach przypominają zgoła innym głosem: bez reniferów, przebojowego „Last Christmas” i żarzących lampek.

Cztery dni przed Wigilią młodzież i wychowawcy ze Świetlicy „Pod Kasztanem” zaprosili nas do Stacji Orunia – Dworku Artura GAK na przygotowany przez siebie spektakl „Opowieść o…”. Był on zwieńczeniem projektu „Chcę i tworzę Kulturę” współfinansowanego przez Miasto Gdańsk i Caritas Archidiecezji Gdańskiej. Przez 4 miesiące młodzież uczestniczyła w warsztatach teatralnych prowadzonych przez Jarka Rebelińskiego i pod jego czujnym okiem pracowała nad scenariuszem, choreografią i grą aktorską. Efekt końcowy przedsięwzięcia śmiało można by wystawić na niejednych teatralnych deskach.

Oparta na dobrze znanej powieści Karola Dickensa sztuka zachowała wszystkie zasadnicze elementy i wątki „Opowieści wigilijnej”, a we współczesnym ujęciu stała się widzom jeszcze bliższa. Zamiast starego, trochę przerysowanego Scrooga widzieliśmy młodą bizneswoman, która poświęciła się karierze. Zamiast tradycyjnego domu handlowego – telefoniczne biuro sprzedaży. Ten sam wyzysk pracowników, ta sama pogarda dla ludzi, ta sama samotność. Losy głównej bohaterki odmieniają się także za sprawą trzech duchów, czy też wizji. Jak to się jednak dzieje, naprawdę warto zobaczyć. W spektaklu bowiem nie brak wspaniałych kreacji aktorskich, dobrej muzyki, elementów tańca oraz efektów specjalnych.

Prosta scenografia tego przedstawienia wydobywa aktorów i patrząc na nich, chwilami można zapomnieć, że są to gimnazjaliści i uczniowie szkół średnich – podopieczni oruńskiej Świetlicy „Pod Kasztanem”. Dla niektórych z nich był to już czwarty spektakl, inni dopiero stawiali pierwsze kroki na deskach prawdziwego teatru, a jako grupa (trzeba dodać, że wystąpili także wszyscy wychowawcy) na pewno odnieśli sukces. Myślę, że największą nagrodą byłoby dla nich pokazanie „Opowieści o…” nie tylko rodzicom, przyjaciołom i kolegom z zaprzyjaźnionych placówek, ale również tak zwanej „szerszej publiczności”.

A na koniec pozwolę sobie jeszcze na bardzo osobistą „wycieczkę”. Oglądając przedstawienie z ogromną przyjemnością patrzyłam na „nasze dzieciaki”, które tak niedawno z trudem uczyły się na pamięć krótkich tekstów i cicho mruczały swoje role – i te „teatralne” i życiowe. Teraz już prawie dorosłe stały dumnie na scenie, może i z jakąś tremą, której jednak nie było widać. Z odwagą mierzyły się ze słowem i swoim głosem – wszędzie słyszalnym i wyraźnym. Znowu dojrzalsze o to doświadczenie, a po gromkich brawach i owacji na stojąco, szczęśliwe z osiągniętego sukcesu.

-Asia N.-

 

Dzięki kontynuacji projektu „Chcę i tworzę Kulturę”, mogliśmy znów poczuć się aktorami. Wystartowaliśmy już we wrześniu. Pierwsze zajęcia zaczęliśmy od zadań warsztatowych. Na kolejnych tworzyliśmy zarys scenariusza. Podjęliśmy się wyzwania przerobienia znanej wszystkim „Opowieści wigilijnej” Dickensa. Nasza Opowieść została przeniesiona do współczesnych czasów, problemy bohaterów, teksty które im towarzyszyły były na czasie, ale …

Próby były ciężkie, do naszej ekipy teatralnej dołączyli nowi, młodsi, którzy dopiero zaczęli chodzić na nasze popołudniowe zajęcia. Należało ich wprowadzić, pomóc. Bo dla nas, było to już 4 w naszej karierze przedstawienie i mamy nadzieje, że nie ostatnie. Przedstawienie też okazało się trudniejsze, bo nie była to typowa dla nas komedia i choć na próbach pękaliśmy ze śmiechu, towarzyszyła nam świadomość, że kiedy wybije godzina zero będziemy musieli być poważni i skupieni na swojej roli. W spektakl po raz pierwszy włączyliśmy układ taneczny, było dużo muzyki, szczudła, na których Mariusz w ekspresowym tempie nauczył się chodzić,  były duchy, zjawy przeszłości, okrutna prawda jutra i zmory dnia dzisiejszego.

A 20.12 o godzinie 13.30 zebraliśmy się w GAK’u by zrobić ostanie próby, dograć resztę rzeczy, wykonać odpowiedni makijaż. Znaleźliśmy czas by zjeść, ale godzina 18.00 czyli czas, który wszystko pokaże zbliżała się nieuchronnie i w końcu nadeszła. Siedzieliśmy już schowani w kulisach, pochłonięci ciemnością i ciszą, wszystkie potrzebne przedmioty leżały na scenie. Usłyszeliśmy hałas wchodzących gości i wiedzieliśmy już, że nie ma odwrotu. Na widowni zgasły światła, rozległa się muzyka i poszło.

 A potem były brawa i piski. Wszystko potoczyło się po naszej myśli. Opinie widzów były bardzo pozytywne.

Dziękujemy Panu Jarkowi, że kolejne pół roku spędził z nami, że mogliśmy razem stworzyć to przedstawienie.

 Mam nadzieje, że jeszcze nie raz o nas usłyszycie.

 -Karina-