Dom – słowo pełne ciepła, poczucia bezpieczeństwa i przynależności. Dla niektórych, to miejsce pełne wspomnień z dzieciństwa, rodziny i znajomych. Ale co się dzieje, gdy jesteś zmuszony opuścić to wszystko i zacząć od nowa w obcym kraju, gdzie nie rozumiesz języka, nie znasz kultury i nie masz żadnej rodziny czy znajomych? Oto historia migrantki, która z przymusu zdecydowała się na nowe życie w Polsce. Bez ojczyzny, bez rodziny, początkowo czuła się jak człowiek bez korzeni. Ale z biegiem czasu, dzięki dobroci polskich ludzi, znalazła nowy dom, nauczyła się języka, znalazła pracę i poczucie celu. Ta opowieść jest dowodem na to, że choć proces adaptacji może być trudny, nie jest niemożliwy.

W moim sercu zawsze będzie echo starych melodii, towarzyszących cichym wieczorom w mojej ojczyźnie. To było miejsce, do którego należałam, gdzie wszyscy mnie znali, a ja znałam ich. Dom, który opuściłam nie z własnego wyboru, ale z przymusu, skierowana do miejsca, które nie było mi znane. Polska, nowa ojczyzna, była dla mnie terra incognita, pełna tajemniczych języków i obcych obyczajów. Przeniesienie się tutaj było jak zanurzenie w nieznane, do oceanu, gdzie musiałam nauczyć się pływać, aby przetrwać.

Są te, które twierdzą, że człowiek bez ojczyzny jest jak drzewo bez korzeni, zawsze niestabilny, zawsze gotowy do upadku. Na początku, w Polsce, tak się czułam. Moje korzenie były głęboko osadzone w moim rodzinnym kraju, a teraz nagle musiałam tworzyć nowe, na obcym gruncie. Bez znajomych, rodziny, bez poczucia celu, to poczucie bezdomności było gorsze od fizycznego braku schronienia.

Człowiek bez ojczyzny, taki jak ja, jest jak skrzypce bez smyczka. Możliwości wydobycia muzyki są, ale brakuje mu instrumentu, aby to zrobić. Początki były trudne, prawdziwe. Ale tutaj, w Polsce, znalazłam smyczek. Znalazłam ludzi, którzy mimo obcych twarzy, potrafili zrozumieć moje smutki, przemienić je w siłę, która pomogła mi stawić czoła trudnościom.

Przybyli do mnie, otwarci, gotowi do pomocy. To, co zrobił dla mnie polski naród, było niewyobrażalne. Rozmowy, rady, pomocne dłonie i życzliwe gesty – wszystko to przyniosło mi poczucie przynależności, które było nieocenione. To była jakaś forma braterstwa, która pomogła mi uwierzyć, że przetrwam.

Teraz mówię po polsku, mam dobrą pracę, czuję się potrzebna, mam w sobie siłę i chęć dawania. Patrzę na nowych przybyszów z troską, tą samą, którą kiedyś okazano mi. Wytrwałość jest jak naczynie, które wypełnia się powoli. Każdy krok, każda porażka i każde zwycięstwo dodają do niego, aż w końcu staje się pełne. Wtedy zaczynasz rozlewać tę wytrwałość na innych, pomagając im wypełnić ich naczynia.

Dom, to gdzie twój duch się uspokaja. Gdzie, pomimo burz i trudności, wiesz, że jesteś bezpieczny. Ojczyzna jest tam, gdzie jest twoje serce. Teraz, Polska jest moim domem. Tęsknota za ojczyzną zawsze będzie we mnie, jak dawna melodia, która nigdy nie umiera. Ale teraz, te melodie mieszają się z nowymi, tworząc harmonię, która staje się częścią mojej duszy.

Zrozumienie, że dom jest tam, gdzie jesteś w stanie kochać, pomagać i rosnąć, jest jak odkrycie filozoficznego kamienia, który przekształca ołów w złoto. Mimo wszystkich moich doświadczeń, wiedziałam, że zawsze znajdę sposób, aby przekształcić moją tęsknotę w siłę. W końcu, zawsze jesteśmy tam, gdzie powinniśmy być, a podróż, choć czasem trudna, jest najważniejszą częścią doświadczenia.

Tak więc, dla każdego, kto czyta te słowa, niezależnie od tego, gdzie jesteś, pamiętaj, że każda trudność, którą napotykasz, jest tylko częścią twojej podróży. Właśnie to doświadczenie, choć czasem pełne bólu, jest tym, co w końcu kształtuje nas, nadając kształt naszym duszom i ucząc nas, jak pokochać i być kochanym. A w tym, znajduje się prawdziwy dom.

Sviatlana Yatskova