Warzenko – mała mieścina znajdująca się gdzieś w Polsce (niedaleko Gdańska). Kolejny już raz do owej mieściny przyjechała wesoła gromadka dzieciaków (dokładnie 96) i 15 członków kadry. Mieszanka charakterów, zainteresowań i rozmaitych poglądów na świat musiała sprawić, że 12 najbliższych dni będzie wielką przygodą. Przygodą, która pozostawi po sobie niejedno wspomnienie pełne radości i uśmiechu.

 

Pierwszego dnia od godziny 1500 zaczęły przyjeżdżać pierwsze „transportery” a prościej mówiąc samochody z dziećmi. Na twarzach dzieci, jak i wychowawców można było odczytać radość wymieszaną z odrobiną niepewności, której towarzyszyło pytanie: „Jak te najbliższe dni będą wyglądały?” Po przyjeździe dzieciom zostały wskazane pokoje w których będą mieszkać. Pokoje wyglądały jak zwykłe pokoje, ale…… były tam piętrowe łóżka, które doprowadziły do pierwszych niewiadomych w kolonijnych grupach. Jak można ustalić czy Jacek a może Rafał ma spać na górnym łóżku? Wszyscy szybko się dogadali, kto gdzie śpi i wyszło, że Rafał na górze a Jacek „piętro niżej”.

 

Po wypakowaniu szybkie rozeznanie po terenie ośrodka oczywiście z fotograficzną precyzją, pierwsze zabawy integracyjne w grupach, przepyszna kolacja (gdzie dominowały hektolitry herbaty  z cytryną i ogromne sterty kanapek z wszelakimi smakołykami). Po kolacji nastał czas na spotkanie z Ciocia Kierownik, która przedstawiła pozostałe Ciocie i Wujków, aby każdy na kolonii wiedział, kto jest kim. Po spotkaniu nastał moment na „krótki” odpoczynek, czyli 10 godzin snu.

 

Kolejne dni przyniosły wiele niespodzianek i radości. Największą radością dla dzieci przyniosły warsztaty fotograficzne, które prowadził profesjonalny fotograf Pan Marek Demczuk. To na dobry początek pytanie:, „Czym się różni profesjonalny fotograf od fotografa amatora?”. Oczywiście dzieci błyskawicznie udzieliły poprawnej odpowiedzi… Na całość warsztatów składały się dwa bloki. Pierwszym blokiem była rozmowa na temat podstaw fotografii gdzie dzieci i wychowawcy dowiedziały się, że w fotografii najważniejszy jest POMYSŁ. Jak bez pomysłu można pokazać jak „zwykła traw” świeci…? Drugą częścią warsztatów była praktyka, kiedy to po terenie całego ośrodka mali fotografowie wyruszyli na fotograficzne polowanie. Chodzili wszędzie a pomiędzy nimi z czujnością profesjonalisty przechadzał się Pan Marek, który udzielał rad i pomagał stworzyć fajny pomysł na zdjęcie.

 

Podczas trwania warsztatów rozpisany został konkurs fotograficzny na najlepsze zdjęcie. Niełatwo było znaleźć zwycięzcę, ale Panu Markowi udało się wyłonić najlepsze zdjęcie. Konkurs wygrała… ważka. Nie nie nie ważka nie była autorką zdjęcia tylko zwycięzca był Łukasz, który zrobił zdjęcie ważce i zdjęcie ważki wygrało.

 

Codziennie odbywały się zwykle tematyczne zajęcia w grupach. Dzieci brały udział w niejednej rozgrywce sportowej. Dużą popularnością cieszyła się gra w ringo. Najlepszym ringiem było prywatne żółte ringo Cioci Eli. Niestety, jak niektórzy wiedzą „w żółte piorun strzela”, ale podczas dni pioruny omijały teren Warzenka i dzieci mogły oddać się wyłącznie grze.  Były też warsztaty plastyczne z ciocią Marceliną, podczas których były przygotowywane ramki do zdjęć grupowych, które to każde z dzieci otrzymało na zakończenie kolonii.

 

Oczywiście nie mogło zabraknąć zabaw i zajęć ogólno kolonijnych. Nie zabrakło również zabaw i zajęć ogólnokolonijnych. Były dyskoteki, na których dzieci bawiły się świetnie, a na wolnych piosenkach parkiet zapełniał się niejedną parą. Dzieci miały okazję do zaprezentowania swoich talentów podczas „Mam Talent”. Każdy występ był niesamowity. Podczas tej imprezy mogliśmy zobaczyć talenty z dziedzin: rysunek, wiersz, taniec, gra na gitarze, przedstawienie, śpiew, układ choreograficzny. „Warzenkowicze” wzięli także udział w Festiwalu Piosenki Rozmaitej, gdzie po raz kolejny potwierdziła się zasada sprzed lat, że „improwizacja to podstawa”. Odbył się turniej piłki nożnej pomiędzy chłopcami wszystkich grup wiekowych. Ostatnią zabawa ogólno kolonijną była spartakiada, podczas której dzieci brały udział w 15 konkurencjach.

 

Podczas trwania turnusu odbyły się dwie wycieczki autokarowe, które dostarczyły dzieciom wielu wrażeń. Pierwsza wyprawa odbyła się do skanseny we Wdzydzach Kiszewskich. Obejrzeliśmy niejedną starą chatę, mogliśmy usiąść w szkolnej ławie. Całe szczęście, że były jeszcze wakacje i nie mieliśmy „zaszczytu” usłyszeć dzwonka na rozpoczęcie lekcji. Po dwóch godzinach wędrowania po skansenie gdzie dzieciaki również zrobiły niejedno zdjęcie pojechaliśmy na kąpielisko do Gołunia, aby nabrać sił w cieniu drzew jak i podczas kąpieli na strzeżonym kąpielisku.

 

Na następną wycieczkę udaliśmy się do Sopotu. Spacerowaliśmy po plaży i kąpaliśmy się w prawdziwym morzu 🙂 Dzieci niechętnie chciały kończyć kąpiel, lecz było to konieczne, aby zdążyć do grodziska w Sopocie gdzie poznaliśmy jak wyglądało życie naszych dawnych przodków na sopockiej ziemi. Mogliśmy strzelać z łuku, rzucać oszczepem, grać na wieeeeeeeelkim bębnie, pojedynkować się przy „przeciąganiu liny”. Niestety koziołka nie mogliśmy dotykać, ale na „deser było ognisko z pysznymi kiełbaskami. Każdy dzień staraliśmy się rozpocząć rozgrzewką, nad która czuwał nasz sportowy wujek Wojtek i modlitwą, która prowadzili wujkowie Klerycy.

 

Każdy dzień kończyliśmy apelem jasnogórskim i iskierką przyjaźni. Przez cały czas koloni ciocia Piguła sprawdzała porządki w pokojach, skrupulatnie zapisywała wyniki kontroli, aby na koniec kolonii wyłonić zwycięski pokój, w którym był najlepszy porządek podczas całego pobytu w Warzenku.

 

W czwartek 22 lipca (dzień powrotów do domów) po śniadaniu całą kolonią spotkaliśmy się na sali konferencyjnej, aby podsumować dwa tygodnie naszej kolonii. Zostały rozdane pamiątkowe dyplomy, nagrody i upominki na pamiątkę wspólnie spędzonego czasu. Już od godziny 11 dzieci wyjeżdżały. Pożegnania i uściski trwały bardzo długoooooo połączonych z niejedną łzą… nawet u wychowawców.Czasami podczas kolonii zdarzały się trudniejsze momenty, które zabierały resztki sił… W takich momentach musieliśmy znaleźć „drzwi ostatniej szansy”, za którymi czekała niejedna niespodzianka…  Zabawa w chowanego, w której osoba nie wiedziała, że szuka również przyniosła wiele radości. Ostatnią deska ratunku na zatwardziałych wujków… był pumeks, którego wszelkie zapasy na warzenkowskiej ziemi niestety zostały wyczerpane. Jednak dzięki wsparciu gdańskiej centrali dostaliśmy pumeks…dwufazowy …

 

Wujek Gregor

 

Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć – nie tylko tych umieszczonych pod tekstem

http://gdansk.caritas.pl/galeria,567/iii-kolonia-10-22-lipca-2010/