Tydzień w Rynie z grupą młodzieżową 30.06.13- 06.07.13

Spotkaliśmy się na dworcu PKS o godzinie 12:10 , kiedy już podjechał nasz autobus(12:30) wszyscy zajęliśmy odpowiednie miejsca. Jechaliśmy aż pięć godzin. Na miejscu czekała na nas Ciotka Ola.

Niestety niektórzy mieli pecha jeszcze za nim weszli do domku, Sandrze zepsuła się walizka, na szczęście jakoś sobie poradziła  Jak już wszyscy wywęszyliśmy który domek jest naszym domkiem w którym mamy mieszkać zajęliśmy pokoje, łóżka. Chłopcy oznajmili, że będą spać w namiocie. Zrobiliśmy grilla (mniam), pograliśmy w gry, zmęczeni udaliśmy się pod prysznic i spać, co wyszło ze spania chłopaków w namiocie? Nic. Chyba za bardzo się bali i spali jednak w domku .

Następny dzień graliśmy w gry na dworze, dużo się opalaliśmy, oraz obmyślaliśmy sprawy organizacyjne czyli, kto robi kiedy obiad, kto zmywa naczynia po posiłku itp. Klaudia i Karina zrobiły bardzo pyszny obiad. Kiedy nadszedł wieczór poszliśmy zobaczyć gdzie jest kąpielisko. Pomoczyliśmy nogi, woda była świetna!

Wtorek, pierwszy raz poszliśmy kąpać sie na kąpielisku, tak jak dzień wcześniej woda była świetna, nawet lepiej niż świetna! Wszyscy zmęczeni pływaniem a także opalaniem wróciliśmy do domku, każdy był bardzo zmęczony. Zamiast obiadu znów był grill (znów mniam).

Po ciężkim ale jakże fantastycznym dniu udaliśmy się do łóżek.

Środa tym razem obiad robiłam ja (Klaudia G.) i Ola z pomocą drugiej Klaudii i czujnym okiem Cioci. Mam nadzieje, że wszystkim smakowało. Po obiedzie popędziliśmy nad jezioro, czuliśmy się tak jak ryby w wodzie .

Tym razem to Ja i Ola oznajmiłyśmy, że śpimy w namiocie, byłyśmy twarde i tam zasnęłyśmy, jak widać dziewczyny jednak się mniej boją niż nasi chłopcy .

W czwartek mieliśmy zbiórkę o 11:00 mały bus podjechał po nas (nie zabrakło śpiewania w czasie jazdy ;)) pojechaliśmy do Wilczego Szańca. Była kwatera Hitlera. Zobaczyliśmy bardzo duże bunkry, a Pani przewodnik opowiadała nam bardzo ciekawe historie. Spragnieni poszliśmy na Tymbarka i wyruszyliśmy po innym szlaku – niebieskim. Kiedy już przeszliśmy szlak wsiedliśmy do autobusu i niektórzy nawet przysnęli,  zresztą się nie dziwię to była męcząca podróż. Wróciliśmy i Paweł z Andrzejem wzięli się za robienie obiadu. Nawet dobrze im to poszło, raczej wszystkim smakował. Wieczorkiem Ciocia pograła nam na gitarze a my obowiązkowo śpiewaliśmy.

Piątek dzień przed wyjazdem, wszyscy zestresowani czy wszystko na pewno zabrali, pakowanie się sprawy organizacyjne, czyli o której trzeba wstać kto nas obudzi. Ostatni dzień kiedy tam jesteśmy więc trzeba było udać sie nad jezioro. Obiad robił Karol, makaron z truskawkami, niektórzy nie lubią makaronu na słodko więc zjedli samą śmietanę z truskawkami  (nie ma w tym nic dziwnego).Zasnęliśmy…

Niestety o  04:30 obudziła nas Ciocia Natalia. Wyszykowani zeszliśmy na dół po prowiant na drogę i tylko czekaliśmy na resztę. Wszyscy gotowi? To idziemy! Szliśmy na przystanek. Ledwo co żywi.  Nadjechał nasz autobus. Wsiedliśmy i po chwili większość, jak nie cała nasza grupa zasnęła. Podróż minęła dosyć szybko pomimo tych korków. Dojechaliśmy do Gdańska cali i zdrowi i opaleni.

Pojechaliśmy do domów. Sądzę że przydał Nam się taki luźny wyjazd z tą nieco starsza grupą. Odpoczęliśmy. Były piękne widoki no i to jezioro 

Wyjazd był bardzo, bardzo udany za co dziękujemy !!!

-Klaudia-

 

 

Tu starsze Kasztany. Ostatni tydzień (30.06 – 06.07) spędziliśmy w Rynie na MAZURACH. W domku należącym do Caritas.

 

Standardowo zacznę od końca.

 

To był nasz już ostatni wspólny wieczór. Każdy napisał sobie coś miłego, coś dzięki czemu ten tydzień długo pozostanie w naszej pamięci. Ale zanim to nastąpiło było wiele niesamowitych godzin spędzonych razem, nad jeziorem, przed domkiem, w domku, właściwie wszędzie gdziekolwiek się zjawiliśmy. Po prostu dobrze nam w swoim towarzystwie. Tylko żeby spędzić tam te milutkie chwilę, musieliśmy 5 godzin przemęczyć się w PKS, ale nawet to nie stanęło nam na przeszkodzie i o 18 byliśmy już na

miejscu. Z racji tego, że dnia nie zostało wiele, a pogoda nie była najciekawsza, zrobiliśmy sobie „powitalnego grilla”, chłopcy mieli okazje wykazać się umiejętnościami kulinarnymi… hmm wyszło różnie. Później pogoda się zepsuła, więc schowaliśmy się do środka. Kolejny dzień powitał nas słonecznie, ale tylko na chwile, później pogoda trochę się popsuła, ale to nie stanęło nam na przeszkodzie i siedzieliśmy sobie na dworze. Po śniadaniu był czas na kilka spraw organizacyjnych, trochę

odpoczynku we własnym zakresie. Był też obiad, później spacer po Rynie. I tak mijał poniedziałek. Każdy dzień wypełniony był różnymi niezobowiązującymi „zajęciami”. Dzięki temu mogliśmy wykazać się inicjatywą, czy umiejętnościami podejmowania decyzji. No cóż z tym bywało różnie. Niektórzy nawet czekali na krzesła, chyba myśleli, że one same przyjdą. Pełno było śmiechu i radości. Odwiedziliśmy też Wilczy Szaniec, jedną z siedzib A. Hitlera, spędził on tam 830 dni. Miejsce to pełne jest

pozostałości po ogromnych bunkrach.

Częstym miejscem odwiedzanym przez nas było też kąpielisko nad jeziorem, tam też spotkało nas kilka przygód, o których może lepiej nie wspominać. Byliśmy również świadkami niesamowitej burzy, która namalowała fantastyczne „obrazy” na niebie. Zwiedziliśmy przystań, pełną zacumowanych jachtów. Wieczorami spotykaliśmy się przy wspólnej grze lub śpiewaniu. Nauczyliśmy się zasad kilku nowych gier. Zdarzało nam się wspominać nasze poprzednie wyjazdy, wywołując tym samym uśmiechy na twarzy.

Jeździliśmy na rowerach, zwiedzając okolicę. Oblewaliśmy się wodą na trawie, przed domem, było mokro i wesoło.

 

Dzięki temu wyjazdowi mogliśmy lepiej się poznać, bo przecież to nie to samo co kilka godzin na świetlicy, byliśmy „skazani” na siebie 24 godziny na dobę i mimo różnych charakterów, różnych upodobań jakoś się dogadywaliśmy,  nie było żadnych spięć. Za to nie brakowało wspólnych rozmów, zabaw, czy po porostu chwil spędzanych razem. Kiedy okazało się, że jest piątek, nikt nie wiedział kiedy ten tydzień minął, spotkaliśmy się przy stole. Dostaliśmy kartki, na których podpisaliśmy się, a że to był

nasz już ostatni wspólny wieczór, każdy napisał sobie coś miłego, coś dzięki czemu ten tydzień długo pozostanie w naszej pamięci.

Dziękuję WAM wszystkim, że mogłam tam być.

-Karina-