Dom im. bł. Gwidona z Montpellier w Matemblewie kryje wiele historii. Każda z nich jest niepowtarzalna, jak każdy człowiek, który ją tworzy.

 

Ania (matka Laury): Mój pierwszy dzień w Domu Samotnej Matki był dniem pełnym wrażeń i emocji. Od samego rana zadawałam sobie mnóstwo pytań.  

  • Jak wygląda życie w takim domu?
  • Czy nas tam zaakceptują?
  • Czy będziemy tam bezpieczne?

 

Droga do Gdańska minęła szybko, z każdą minutą ogarniał mnie stres…

W końcu zza lasu ukazał się piękny kościół połączony z Domem Samotnej Matki. Krajobraz tego miejsca chwytał za serce każdego, kto tam przyjechał. Na początku zostałam ciepło przywitana przez siostrę Leonardę, która od razu zaprosiła nas do biura, aby dokonać niezbędnych formalności. Następnie został pokazany mi pokój, w którym miałam mieszkać. Wszystko zostało starannie przygotowane przez siostry, które po kolei się ze mną witały. Byłam bardzo zestresowana i podekscytowana nową sytuacją, w której się znalazłam. Na szczęście dziewczyny, które poszły do pokoju bardzo miło nas przywitały i od razu zaprosiły na ciepły posiłek. Po posiłku i pierwszych rozmowach z domowniczkami poszłyśmy zwiedzić nową okolicę, gdzie będziemy chodziły na spacery. Przez resztę dnia z boku obserwowałam inne mamy, które wykonywały obowiązki domowe i zajmowały się dziećmi. Bardzo szybko się rozpakowałam. Wieczorem podczas kolacji dziewczyny wyjaśniły mi dokładniej, jak wygląda tutaj życie na co dzień.

 

Był to dzień, którego nie da się zapomnieć, dzień w którym poczułam, że w końcu będziemy bezpieczne i już nikt nie zrobi nam krzywdy. Gdy przyjechałam do Domu Samotnej Matki, odniosłam wrażenie, że Matemblewo jest piękną, spokojną okolicą, a matki przebywające tu otrzymują pomoc i poczucie bezpieczeństwa. Od tego dnia wiedziałam, że teraz będzie to nasz wspólny dom.

 

s.Teresa