14.05.10 odbyło się kolejne kulinarne spotkanie wolontariuszy.
Tym razem kuchenne wybryki były zainspirowane kuchnią indyjską.
W kuchni rządziły Klaudia i Emila (ja i druga Emilia byłyśmy do pomocy). Najpierw zagniotłyśmy ciasto. Następnie zajęłyśmy się gotowaniem farszu i przyrządzaniem mango. Mango to bardzo „oporny” owoc, (przekonał się ten kto chciał je kiedykolwiek zmiksować). Gotowanie z przepisu z internetu to zarazem bardzo ryzykowne jak i ciekawe przedsiewzięcie.
 „NIE MA PRĄDU!”- to okrzyk który co chwila towarzyszył kuchennej krzątaninie. Doszłyśmy z Klaudią do wniosku, że człowiek jest uzależniony od prądu. Bez niego co chwila robota stawała w miejscu. Lecz za to reszta osób czekających na przysmaki, które przyrządzałyśmy miała okazję spędzić czas na miłej pogawędce w bardzo nastrojowej atmosferze, gdyż cały stół był zastawiony świecami. [W najbliższym czasie musimy porwać pewien katamaran i zastanawialiśmy się jak to najlepiej zrobić – Ina]
 Mimo tego, że prąd chciał nam uniemożliwić robotę,  farsz ugotował się i mogłyśmy zacząć lepić samosy. Na początku wyglądały jak zwykłe pierożki. Następnie wrzuciłyśmy je do wrzącego oleju. W ciągu kilku sekund, bardzo się przypiekły.
Klaudia wyjęła je z garnuszka i podejrzanie oglądała. Z niepewnością odgryzła kawałek i stwierdziła „To jest pyszne!”. Wyszły naprawdę wyśmienite, wszystkim smakowały. [Niektórym tak bardzo, że wracali z nimi do domu, zajadając w tramwaju – Ina]
Niestety dalsze smażenie uniemożliwiła nam awaria, więc musieliśmy ewakułować się do drugiej kuchni. Dokończyłyśmy smażenie i zrobiłyśmy koktajl z lodów i mango. Wszyscy byli zadowoleni. To był naprawde udany piątkowy wieczór. Gratuluję naszym Szefowym cierpliwości i serca włożonego w przyrządzanie samosów.

Miriam