Już po raz trzeci wolontariusze- wychowawcy kolonijni zorganizowali akcję ” I Ty możesz zostać Świętym Mikołajem”, która ma na celu przygotowanie i wręczenie prezentów dla najbardziej potrzebujących rodzin dzieci, które były na koloniach w Warzenku. W tym roku postanowiliśmy zorganizować pomoc dla wielodzietnej rodziny z Łebna. Oczywiście, jak co roku spotkały nas różne przygody.

 

Początek akcji rozwinął się na Facebooku, gdzie utworzyliśmy wydarzenie. Jak się okazało bardzo szybko znaleźli się chętni, którzy przyłączyli się do akcji, zakupili prezenty lub znaleźli sponsorów. 15go grudnia konwój Św. Mikołaja spotkał się w Łebnie aby dojechać do rodziny. Jak się okazało, wcale nie było to łatwe. Ten dom jest za wsią gdzie prowadzi zawiła polna droga, której nie mogliśmy znaleźć , mimo że mieszkańcy próbowali jak najlepiej wytłumaczyć dojazd. Warto wspomnieć, że od rana gęsto sypał śnieg i był mróz, drogi nie były odśnieżone. Już na pierwszym postoju, podczas szukania drogi, musieliśmy przepakować prezenty i zostawić jeden samochód, który nie mógł przejechać przez śnieg. Ruszyliśmy dalej i po sporym kawałku drogi, wyjechaliśmy na zupełnie zasypane pole. Drogi już nie było widać. Jeden wóz, nasz dzielny Zygmunt, zakopał się zupełnie. Utknęliśmy na amen. Nic już nie zostało, jak iść sprowadzić pomoc. Dwie dzielne Mikołajowe Nikola i Martyna ruszyły do najbliższego gospodarstwa. Kawaler Stanisław widząc takie piękne „Laski w polu” wyskoczył na pomoc ze swoją „gitarą basową” aby odkopać Zygmunta. Dziarsko wraz z Gregorem machał łopatą. Następnie przydała się siła dziewczyn, które pchały samochód. Nikola była zachwycona. Caritas spełnił jej marzenie, po raz pierwszy w życiu pchała samochód. Ruszyliśmy z powrotem aby szukać drogi. Nasz cel było już widać daleko za polem. Niestety furgonetka nie mogła wyjechać i blokowała drogę. Myśleliśmy, że teraz już na dobre tam zostaniemy. Siedzieliśmy w samochodach i nie dało się jechać ani do przodu ani do tyłu. Michał przyniósł światełko pokoju. Na pomoc ruszył nam tata rodziny, który pobiegł zaprzęgać konie, aby holować furgonetkę. W między czasie udało się wyjechać i wróciliśmy na rozjazd. Pan gospodarz przyjechał wozem i miał „pchać od tyłu” ale obyło się bez tego. Szybko z Nikolą wskoczyłyśmy na wóz. Ale jazda nawet kulig zaliczyłyśmy! Po dwóch godzinach błądzenia wszyscy bezpiecznie dojechali do rodziny i zaczęło się wypakowywanie prezentów. Było ich masa, zajęły prawie cały pokój. Patrzyliśmy na miny dzieci, które były zachwycone widząc to wszystko. Ich mama wzruszyła się z radości. Każde dziecko dostało buty zimowe i prezenty o których marzyło. Oprócz tego wręczyliśmy mnóstwo ubrań, jedzenia i komputer. Rodzina bardzo ciepło przyjęła nas, poczęstowali obiadem, ciastem i kawą. Pokazali nam całe gospodarstwo, wszystkie zwierzęta. Potem niektórzy poszli z dzieciakami na sanki. Zabawa była przednia.

 

Wszyscy byli bardzo zadowoleni z akcji. Prezenty były trafione. Mamy pełno energii i zapału, aby organizować kolejne akcje, obdarowywać kolejne rodziny. Serdeczne podziękowania składam wszystkim, którzy w jakikolwiek pomogli w akcji, kupili czy zasponsorowali prezenty. Szczególne podziękowania dla dzielnych kierowców, którzy poradzili sobie z zaspami i lodem na trasie.

 

A tydzień póżniej pojechaliśmy do drugiej „kolonijnej rodziny” tym razem na Stare Miasto w Gdańsku.

Miriam