„Uskrzydlony” jest uczniem drugiej klasy gimnazjum i jest zaprzeczeniem twierdzenia, że „dzisiejszej młodzieży” nic się nie chce, a szkoła to  zło konieczne.

Nasz „uskrzydlony”  codziennie do szkoły przyjeżdża przed  lekcjami ok. godz. 7:30 i pomaga paniom w kuchni albo w szatni.  „Uskrzydlony” nie chodzi na wagary, zawsze jest na wszystkich lekcjach, stara się zdobywać jak najlepsze oceny, a gdy jakiś sprawdzian pójdzie mu trochę gorzej, przychodzi na dodatkowe zajęcia, by go poprawić.  W pierwszym semestrze miał wzorowe zachowanie.

Na pierwszej długiej przerwie „uskrzydlony” dyżuruje przy wejściu na stołówce  i dba,  by młodsze  dzieci dobrze się zachowywały, jest najbardziej zaangażowanym dyżurnym w szkole.  Po lekcjach „uskrzydlony” chodzi na różne dodatkowe zajęcia: w poniedziałki i piątki  gra w siatkówkę, we wtorki trenuje boks, w środy i piątki chodzi na zajęcia Młodzieżowego Klubu Profilaktycznego, w czwartki na terapię pedagogiczną.  W każdej wolnej chwili chodzi na szkolną siłownię albo gra w ping – ponga. „Uskrzydlony” działa w Szkolnym Kole Wolontariatu, przychodzi, też jako wolontariusz na zajęcia grupy młodszej Klubu Profilaktycznego, gdzie gra z młodszymi kolegami w różne gry sportowe  i pomaga przygotować podwieczorki (robi najlepsze gofry)  „Uskrzydlony” swój szkolny  dzień  kończy po  godzinie 18.  „Uskrzydlony” jest w szkole, także w soboty –  gra w piłkę nożną.

Nauczyciele niedowierzają, że „uskrzydlony”  to ten sam uczeń, który dwa lata temu nie zdał w pierwszej klasie, bo miał 7 ocen niedostatecznych i nieodpowiednie zachowanie, dużo wagarował, bywał agresywny.  Nikt nie podmienił „uskrzydlonego” ani nie zaczarował, daliśmy mu tylko  możliwość rozwijania pasji, wysłuchaliśmy, pokazaliśmy, że jest dla nas ważny i jeśli potrzebuje pomocy wystarczy o nią poprosić. Dzięki programowi stypendialnemu SKRZYDŁA  „uskrzydlony”  przestał jeździć na gapę, może kupować sobie potrzebne mu rzeczy, na które dotychczas zawsze brakowało pieniędzy, bo pochodzi z rodzin  o bardzo trudnej sytuacji finansowej.  Czasem wystarczy tak nie wiele, by komuś pomoc i sprawić, by jego życie nabrało sensu.  Nie trzeba magicznej różyczki, tylko małą pomoc, trochę  dobrych chęci, uśmiech i zwykłą ludzką życzliwość.

                                                                       Szkolny opiekun „uskrzydlonego”