Jak by ktoś się zapytał, co można robić w wolny, styczniowy, bardzo mroźny dzień ? To my wszystkim polecamy „Kulig”. Ale taki prawdziwy poza miastem, z sankami podczepionymi do zaprzęgu konnego, w lesie, z ogniskiem i pieczonymi kiełbaskami. A przy tym w doborowym towarzystwie. My tego wszystkiego doświadczyliśmy w tą sobotę i strasznie nam się spodobało, mimo tego, że zmarzliśmy na kość. Ale co tam od tego właśnie jest zima i takie jej uroki. Naszą wyprawę zaczęliśmy już rano, musieliśmy dostać się do Gdańska na Dworzec PKS, z którego wyruszyliśmy całą ferajną czyli My i Świetlica „Pod Kasztanem” do Borkowa. Tam już czekały na nas dwa długaśnie zaprzęgi konne, którymi wyruszyliśmy na podbój zaśnieżonych ścieżek leśnych. Oj działo się: wywrotki, bitwa na śnieżki, wspólny ciepły posiłek przy ognisku …chyba nigdy ta ciepła kiełbasa z ogniska nie była taka pyszna jak w ten mróz. Po posiłku i lekkim ogrzaniu się ponownie dosiedliśmy naszych sanek aby kontynuować dalszą zabawę. Tym razem niestety już w stronę powrotną. Do naszej Świetlicy wróciliśmy około godziny 15, jedni mniej inni bardziej poturbowani ale razem.