W tym roku nie udało mi się być w Rynie od początku, studenckie obowiązki (udało mi się obronić licencjata). Dojechałam dopiero czwartego dnia, ale jak zawsze było fantastycznie. Kasztany przywitalny mnie obiadem, a Ryn tymi samymi  uliczkami, słońcem i błyszczącym jeziorem. Wieczorem krótki rajd rowerowy wokół jeziora Ołów (moja pierwsza przejażdżka od 4 lat, zresztą ostatnio na rowerze jeździłam też w Rynie). Oczywiście był grill, gry planszowe, czas na czytanie książek, na świeżym powietrzu i w domku. Wspólne spacery nad przystań i wokół jeziora, śpiewanie przy dźwiękach gitary, wygłupy, chlapanie wodą, ogrom śmiechu i radości. Tradycyjnie ostatniego dnia pizza i po południowe pisanie listów.

Jak zawsze było przecudownie, mimo że zmienił nam się odrobinę skład. Żałuję, że tak krótko, ale w przyszłym roku, jadę ponownie. Był czwarty raz, będzie i piąty.

-Karina-