W Warzenku, jako wychowawca kolonijny byłam po raz pierwszy. Na wstępie pozytywnie zaskoczyła mnie niezwykła otwartość i pogoda ducha pracowników ośrodka oraz kadry wychowawców. Bez wątpienia klimat tego miejsca jest niezwykły.
Po wieczornym przyjeździe i wstępnym zapoznaniu się z 92 białoruskich dzieci i 8 wychowawców z Grodna i Słonimia odbyło się zakwaterowanie. Na początku wszyscy byli nerwowo podekscytowani i od razu wpadły nam w oko pierwsze urwisy 😉
Cały wypoczynek przebiegał w bardzo przyjaznej atmosferze. Dzieciaki były wyjątkowo grzeczne, ułożone a przy tym wesołe i przyjazne. Nie wszyscy mówili czystą polszczyzną, ale ostatecznie znaleźliśmy wspólny język. Przydatna była także gestykulacja lub angielskie makaronizmy. My, polscy wychowawcy, zostaliśmy przeszkoleni w zakresie podstawowych zwrotów po rosyjsku w trakcie spontanicznych spotkaniach na których starsza młodzież zamieniała się w profesorstwo.
Bywały pewne językowe nieporozumienia, jednakże po licznych nieuzasadnionych salwach śmiechu po naszych niewinnych słowach, szybko nauczyliśmy się uważać na które zwroty . Były także sytuacje odwrotne przykładowo gdy dziewczynka oświadczyła, że idzie właśnie do swoich komnat lub 13-letni Staś poprosił swego kolegę by zginął (przesunął się).

Wraz z upływem dni i polepszeniem pogody dzieciaki były coraz bardziej zadowolone z wyjazdu. Otwierały się przed nami, zwłaszcza po wycieczkach i wieczornych imprezach, które bardzo zintegrowały grupę.
Na pierwszą całodniową wycieczkę pojechaliśmy do Wdzydz Kiszewskich – tamtejszego skansenu i muzeum Hymnu Narodowego w Będominie. Następna wycieczka to oliwskie ZOO i Katedra, gdzie oglądaliśmy- zazwyczaj niedostępne – zakamarki gdańskiego seminarium. Największą jednak furorę zrobił tzw. magazyn czyli po prostu Real w Osowej gdzie zarówno dzieci jak i wychowawcy zaopatrzyli się w słodycze, a niektórzy nawet w proszki do prania i kiełbasy 😉 Po czterech godzinach między sklepowymi pułkami wszyscy byli usatysfakcjonowani.
Jednakże to właśnie w Łebie podobało nam się najbardziej. Przez moment na nadmorskich wydmach poczuliśmy się jak na Saharze. Piękne krajobrazy i ok. 15 kilometrowy spacer wszystkim wyszedł na dobre. Wartkim krokiem szliśmy podśpiewując od czasu do czasu Hej Sokoły| czy też inne kolonijne hity. Dzieciaki pod koniec dnia dumnie prezentowały zgromadzone w autokarach kilogramy piasku i litry wody morskiej ( które z pewnością znalazły się później na Białorusi ).
Na ostatnią wycieczkę wybraliśmy się na gdańską starówkę i molo w Brzeźnie. Podziwialiśmy widoki z wieży mariackiej, Dwór Artusa i Muzeum Bursztynu w Katowni.
W środę 12 czerwca odwiedził nas Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, Dyrektorem Caritas ks. Janusz Steć oraz pan Maciej Płażyński. Zaproszony został również zespół tańca i śpiewu kaszubskiego który rozgrzał wszystkich przy ognisku, które odbyło się po tzw. części oficjalnej.
Pewnego wieczoru odwiedził nas także ks. Sagan wraz z instruktorem kajakarstwa i wybraliśmy się na małą rundkę wokół wyspy na jeziorze. Mimo , iż wcześniej większość z nas na kajakach nie pływała zabawa była przednia. Po wspólnym chlapaniu i wyścigach wszyscy byli w dobrych nastrojach.
Przez całą kolonię furorę robiła POCZTA WARZENTYNKOWA , poprzez którą wszyscy wyrażali swoją sympatię, często nieśmiało dzielili się swoimi uczuciami%u2026. Owocem tych zwierzeń było 7 małżeńskich, kolonijnych par. Zorganizowaliśmy RANDKĘ W CIEMNO w której brali udział zarówno wychowawcy jak i dzieci.

Odbył się CHRZEST KOLONIJNY, podczas którego uczestnicy umazani w błocie z góry do dołu biegali po szyszkach, smagani pokrzywami. Wybraliśmy Miss i Mistera kolonii oraz organizowaliśmy wieczorne dyskoteki.
Przez cały wyjazd trwał konkurs fotograficzny poprzedzony profesjonalnym szkoleniem prowadzonym przez naszego Pana Fotografa. Efekty były zaskakujące. Uwiecznienie zwykłego hula-hop, ślimaka czy truskawki dało niekiedy piorunujące efekty. Najlepsze zdjęcia zostały wywołane i stworzyły mała galerię, która została w Warzenku.
Ostatniego dnia gdy po dzieci przyjechały autokary niejednemu zakręciła się łezka w oku. Jednakże Warzenko pozostawiło w nas całą masę pozytywnych wspomnień. Bez wątpienia dzięki naszej kierowniczce kolonii – Dorocie Kropińskiej, która integrowała polsko- białoruską kadrę, dbała o dobre samopoczucie każdego uczestnika i rozkręcała wszystkie imprezy.
Nieskromnie przyznam, że ta kolonia była wyjątkowo udana J

Aleksandra Tyszka – wychowawca kolonijny