Po drugiej fali w Sandomierzu

Przyjechaliśmy do Sandomierza w poniedziałek nad ranem. Prawie 30 osób. Oglądamy obraz jak po bitwie. Bitwie człowieka z żywiołem. Człowiek przegrał. Wygrała woda.  Ale prawdziwa wojna dopiero się zaczyna. Wojna wewnętrzna. Teraz, kiedy głównie pracujemy w domach u powodzian możemy zobaczyć to niezwykłe zmaganie w ludziach. Z jednej strony chęć powrotu do normalnego życia, takiego jakie prowadzili wcześniej, z drugiej lęk, że to się powtórzy, że nie warto coś robić, nie warto tu zostawać. Brak nadziei na spokojną przyszłość. Pani, której dom sprzątamy, jest w szpitalu psychiatrycznym. Nie wytrzymała tego co zobaczyła po powodzi, kiedy woda opadła i mogła wrócić „do domu”… W drugim domu mówię do gospodarzy: „Teraz lepiej by było położyć płytki na podłodze”. Pada stwierdzenie: „A po co. Coś tam się zrobi, aby było”.

 

Wojna z żywiołem się powoli kończy. Ale tak naprawdę trwa w sercach i umyśle tych ludzi. Potrzeba sojuszników. Osób,  które powiedzą lub choćby pokażą: nie jesteście sami – możecie liczyć na wsparcie. „Panie dobrze, że tu jesteśmy…”

 

Czas spędzony w Sandomierzu mogę uznać za bardzo owocny. Tak mi się przynajmniej wydaje. Pomoc powodzianom, długa rozmowa z nimi  na pewno dała nam dużo do myślenia i jeszcze więcej chęci do pomocy, działania (Joanna).

 

Życiowe tragedie na naszych oczach..cieszę się, że w obliczu takiej tragedii mogę w taki niewielki sposób pomóc ludziom dotkniętym tą straszną klęską powodzi (Wiesław).

 

Powódź dla tych ludzi stała się jedną z największych tragedii życia.  Pochłonęła ich cały dorobek życia.  Jest dla mnie wielką radością pomagać im w sposób najprostszy, uporządkować ich mieszkania. Bardzo się cieszę z kilku dni pobytu w Sandomierzu, ponieważ jest to czas wielkiej łaski dla mnie i ubogacającego doświadczenia. (Jacek) 

 

Gdy przejeżdżamy na drugą stronę Sandomierza, która została zalana, widać zupełnie inny świat. Widać zniechęcenie i brak nadziei w ludziach tam mieszkających. Bardzo cieszę się gdy widzę, że za sprawą naszego przyjazdu, na twarzy tych ludzi choć na chwilę pojawia się uśmiech. To bardzo wspaniałe uczucie być tym przez, którego budzi się w ludziach nadzieja na lepsze jutro. (Łukasz)

 

Przyjechałem do Sandomierza już po raz drugi. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Zupełnie inaczej wygląda to w telewizji niż w rzeczywistości. I również są całkiem inne odczucia. Sytuacja powodzian jest dramatyczna, ale mimo to mają nadzieję na lepsze jutro. Przyjechaliśmy zgraną grupą, która miała określony cel i myślę, że świetnie go zrealizowała. Nigdy nie wiadomo czy my nie będziemy potrzebowali pomocy… (Michał)